Wziąłem kolejne ciastko i spojrzałem na nią.To było podejrzane,że tak nagle zaczęła się mną interesować...
-Normalnie-mruknąłem obojętnie-Rodzinka mnie nie lubi więc jestem sam. -I to znaczy,że gdzie ty właściwie mieszkasz?-spytała -To tu,to tam...trochę podróżuje-zaśmiałem się-Wcześniej bywało gorzej. -Od kiedy jesteś sam? -Od....dość długiego czasu.Kilka lat...może z 5. Rozłożyłem się na łóżku i spojrzałem w sufit.Louise chwile jeszcze patrzyła się na mnie po czym wróciła do swojego zajęcia.Obróciłem się na jeden bok tym samym będąc teraz tyłem do niej. -A dasz mi kiedyś spokój?-spytał wzdychając ciężko -Kiedyś pewnie tak.Na razie za bardzo cię lubię,żeby tak po prostu cię opuścić-zaśmiałem się a ona przewróciła teatralnie oczami -Jesteś jak cholerny pasożyt którego nie można się pozbyć wiesz? -No co ty nie powiesz...a właśnie.Mogę u ciebie dzisiaj też zostać na noc. -Nie-powiedziała od razu ale po chwili dodała-I tak zostaniesz prawda? -No a jak....tęskniłabyś za bardzo za mną. (?) |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz